Leży nie tylko w sercu Polski, ale także Europy. Miasto o wielokulturowej historii, która zawsze wydawała mi się fascynująca, jednak nigdy wcześniej nie znalazłam większej motywacji, by je odwiedzić. Łódź. Dzisiaj udało mi się zawitać do niej tylko na chwilę. Niewiele trzeba było, żeby zauroczyć mnie secesyjnymi kamienicami, a nawet muralami. Rozkopana Piotrkowska nie była zbytnio pociągająca, ale kiedy spojrzało się wyżej, można było dostrzec piękno okolicznych budynków: przede wszystkim niezwykłe roślinne i zwierzęce zdobienia. Wiele ciekawych fotografii wraz z opisem łódzkich pałacyków i kamienic można znaleźć w Wirtualnym Muzeum Secesji. Wszystkie te niezwykłe budynki przywołują dawną świetność miasta, zwanego niegdyś Ziemią Obiecaną. W XIX wieku, w czasach Królestwa Polskiego, rozpoczął się przemysłowy rozwój miasta. Źródła historyczne podają, że to w jednej z tutejszych manufaktur Geyera była pierwsza maszyna parowa w Królestwie Polskim. Historia Łodzi przywołuje nazwiska trzech wielkich przemysłowców: Poznańskiego, Scheiblera i Grohmana. To także wskazuje na wspomnianą przeze mnie wielokulturowość miasta, obok Polaków (50% mieszkańców) do wybuchu II wojny światowej mieszkali tu Żydzi (około 30%) oraz Niemcy i Rosjanie. Było to miasto czterech kultur. Dzisiaj pielęgnuje się tę pamięć, choćby poprzez organizację Festiwalu Łódź Czterech Kultur. Powinnam wspomnieć także o filmowej Łodzi, a raczej o Hollyłodź, gdyż tak nazywa się stolicę polskiego filmu. O tym ważnym aspekcie miasta przypominają aktorskie gwiazdy w „alei sław” na Piotrkowskiej. Spacer po Łodzi rozpoczęłam od pomnika grającego Artura Rubinsteina, a skończyłam w Manufakturze, dawnej fabryce Izraela Poznańskiego. Obiecałam sobie, że to na pewno nie ostatnia wizyta w tym mieście, bo jest w nim wiele do odkrycia.
