Czas spędzony w Piemoncie jest bliski memu sercu ze względu na wizytę u mojej siostry (która tam mieszka) i jej włoskiej rodziny. Dzięki nim pobyt w północnej części Włoch kojarzy mi się ze wspaniałą gościnnością i doskonałą, włoską kuchnią Carmeliny. Nasza przygoda z Piemontem rozpoczęła się w Domodossoli, niewielkim mieście otoczonym przez Alpy, co nadaje miejscowości wyjątkowej urody. Spacerując uliczkami miasta, można dotrzeć do uroczego rynku. Na mnie wrażenie zrobił tradycyjny targ na ulicy, na którym można było kupić dosłownie wszystko, nawet „przysmaki” z Kalabrii i Sycylii, zdaniem mojej siostry, najlepsze. Domodossola słynie z Kalwarii, którą odwiedzają pielgrzymi. Będąc w tej części Europy, nie sposób pominąć „wycieczek” nad Jezioro Maggiore. Nad jego pięknymi wodami położone są liczne miasteczka, nam udało się odwiedzić Locarno (w Szwajcarii) oraz Verbanię i Stresę (we Włoszech). Szczególnie warto przyjechać do Stresy, skąd łodzią turyści dostają się na Wyspy Boromejskie. Isola Bella – tutaj można zwiedzić barokowy pałac z ogrodem w stylu włoskim. Na Isola Madre przybysze podziwiają willę z przepięknym ogrodem. Trzecia wyspa – Isola Pescatori to wioska rybacka. Tam można kupić pamiątki i wypić doskonałą włoską kawę „z widokiem” na wody Jeziora Maggiore i szczyt Monte Mottarone. My nie tylko podziwialiśmy szczyt, ale i wjechaliśmy na niego, by spojrzeć z góry na piękno tego zakątka Włoch, jakim niewątpliwie jest Zatoka Boromeuszy. Na stoku góry znajduje się ciekawy, alpejski ogród botaniczny. Jest on położony na wysokości 800 m n.p.m. Założono go w 1934 i nazwano Duxia (nazwała przetrwała tak długo, jak włoski faszyzm). Ciekawym przeżyciem była podróż samochodem z Domodossoli do Locarno górską, wąską drogą. Przy każdym pokonywanym górskim zakręcie niespełna pięćdziesięciokilometrowej drogi (Centovalli) trzeba było trąbić, gdyż szosa była tak wąska, że w razie nieostrożności można było „zaliczyć” czołowe zderzenie. Locarno ujęło mnie pięknymi kościołami i pozostałościami zamku Visconteo. Na Piazza Grande stał wielki projektor przypominający o odbywającym się tutaj corocznie od 1948 roku Międzynarodowym Festiwalu Filmowym. W trakcie pobytu w Domodossoli udała nam się także jednodniowa wyprawa w Alpy do Doliny Antrony, gdzie spacerowaliśmy nad wodami Jeziora Antrona i wspinaliśmy się na olbrzymią zaporę. Tak, jak napisałam wcześniej, Piemont w mojej pamięci to nie tylko góry, jeziora i piękne miasteczka, ale także wspaniała kuchnia, o czym napiszę przy innej okazji.

Byłam tam, jest ślicznie to prawda. Urokliwe miejsce!