O Papuszy usłyszałam wiele lat temu, jednak dzięki książce Angeliki Kuźniak mogłam na nowo odkryć sylwetkę tej, która chciała być szczęśliwa, ale jakby na przekór jej samej wciąż nie była na to „pora i czas”. Nietuzinkowa, obdarzona darem rozumienia przyrody i zaklinania myśli w słowa całe życie walczyła z przeciwnościami losu. A było ich wiele. Małżeństwo z dużo starszym mężczyzną, bezdzietność, zawierucha wojenna przeżyta na Wołyniu, niezrozumienie przez „swoich” i przymusowe porzucenie wędrownego trybu życia. To tylko przykłady, na które składało się wiele dramatycznych sytuacji opisanych przez Angelikę Kuźniak.
Lekturze książki towarzyszył ogromny smutek, a nawet ból. W mojej pamięci zostały opisy porwania przez męża, wędrówek po dotkniętym rzezią wojennym Wołyniu i dramat Cyganki odrzuconej przez „swoich”. Była silna, jak mówiła: „popłakała sobie, a dalej i tak swoje robiła”. Na szczęście w życiu tej „cygańskiej dziewczyny, co w lesie wyrosła”, były też momenty szczęśliwe, takie jak miłość do Witolda, czy do przybranego syna Tarzanka. Chwile okupione potwornym bólem rozstania. Była też sława. W zasadzie od początku Papusza, czyli lalka, wyróżniała się wśród swoich urodą, sprytem. Ten ostatni był bardzo ważną cechą cygańskiej żony, od której zależało wykarmienie rodziny. Od ludzi z taboru odróżniała ją też ciekawość czytania i pisania, które to umiejętności nabyła również dzięki swej zaradności. Talent „poetyzmu” okazał się jednak i darem, i przekleństwem, o czym można przeczytać, sięgając po książkę „Papusza” Angeliki Kuźniak. Dla mnie „błendna poetka”, Papusza, jest symbolem kobiety, którą cenię za siłę, mimo że jej „dusza była tak delikatna”, za wrażliwość i odwagę pójścia pod prąd – pomimo ceny, którą zapłaciła.
Recenzja została także umieszczona na portalu Biblionetka.