Twórczość Krajewskiego zafascynowała mnie dopiero rok temu, kiedy to w jednym z programów telewizyjnych znany reżyser zachęcał do przeczytania jego nowej powieści kryminalnej – “Rzeki Hadesu”. Przyznam szczerze, że kiedy kilka lat temu zaczęłam czytać pierwszy utwór – “Śmierć w Breslau”, nie dokończyłam książki, gdyż jej mroczne klimaty nie pociągały mnie. Kiedy jednak rok temu sięgnęłam po wspomniane “Rzeki Hadesu” – nie mogłam oderwać się od utworu, co więcej – w miesiąc przeczytałam wszystkie jedenaście powieści Krajewskiego. Najbardziej lubię “lwowską” część jego twórczości czyli utwory z komisarzem Edwardem Popielskim w roli głównej (“Erynie”, “Liczby Charona”, “Rzeki Hadesu”). Pisarz przenosi nas do przedwojennego Lwowa, z detalami oddaje i atmosferę tego wyjątkowego miasta, i nawet język. Fascynująca jest sama postać komisarza – indywidualisty, miłośnika kobiet, szachów, języków klasycznych oraz dobrego jedzenia i picia. Mówi się o nim jako o łagodniejszej “wersji” Eberharda Mocka – detektywa wrocławskiej serii kryminałów napisanych przez Krajewskiego, których akcja toczy się w przedwojennym i wojennym Breslau. Mroczny i charyzmatyczny Mock to prawdziwy hedonista, który w swojej pracy często działa z pominięciem zasad. Obaj bohaterowie są ciekawie nakreśleni, mają wiele tajemnic, uwielbiają porządek, często też reagują niepohamowanym gniewem. Działają skutecznie. Nawet najbardziej przebiegły kryminalista nie jest w stanie wygrać z nimi. Zawsze odkryją prawdę, nawet jeśli będzie bolesna dla nich samych. Mock i Popielski “spotkali” się ze sobą na kartach powieści “Głowa Minotaura”, gdzie ścigają sprawcę bardzo brutalnej zbrodni.
Marek Krajewski napisał także dwie powieści, których akcja toczy się w bardziej współczesnych realiach w Gdańsku i okolicach (“Aleja samobojców”, “Róże cmentarne”). Obie książki są bardzo ciekawe, jednak brakowało mi w nich tego przedwojennego klimatu charakterystycznego dla pozostałych utworów pisarza, które on sam kreślił w tak plastyczny i fascynujący sposób.
Już za kilka dni premiera najnowszego utworu “Z otchłani mroku” z Popielskim w roli głównej, co ciekawe w powojennym Wrocławiu (1946), którego ” przeraziłby się nawet Eberhard Mock” – tak reklamuje utwór wydawnictwo. Jestem ciekawa, co tym razem przydarzy się dawnemu komisarzowi, który dostanie zlecenie od profesora filozofii.