Królestwo pieczonego ziemniaka odkryłam wiele lat temu, kiedy jeszcze mieściło się w dawnym miejscu. W zasadzie odwiedzam go zawsze, kiedy jestem w Gdańsku, zaciągając tam za każdym razem kogoś z moich znajomych. W sezonie co prawda odstrasza niecierpliwą obsługą i tłumami gości, ale poza sezonem można spokojnie usiąść, poczuć klimat “starego Gdańska” (chociaż czasem nieodpowiednia muzyka burzy nastrój) i rozkoszować się wielkim, pieczonym ziemniakiem wypełnionym tym, co kto sobie wymarzy: serami, mięsem, rybą, warzywami. Feeria smaków gwarantowana. Na dodatek domowy kompot na barze, czasem ciasto, zawsze dobra, domowa zupa i przepyszna kawa. Czegóż chcieć więcej? Na dodatek sąsiedztwo kościoła Mariackiego, którego sylwetka zawsze urzeka. Wszystko to w Gdańsku przy Piwnej 61-63, gdzie od 1998 roku króluje pyszny pieczony ziemniak z sałatkami (tak informuje ulotka). Ja mogę to potwierdzić!