Paryskie perypetie z karykaturą w tle

Usatysfakcjonowana reportażem, który “popełniłam” wczoraj wieczorem (na razie o tym sza!), postanowiłam napisać relację z pobytu  na paryskim bruku. Pomimo trzykrotnej wizyty w mieście zakochanych, romantyczny spacer zaułkami Montmartre z ukochanym   wciąż jeszcze przede mną. Za to mogę powiedzieć, że zaliczyłam standardowe punkty programu, czyli na przykład Wieżę Eiffla, Luwr i Notre Dame, a na dodatek zjadłam ślimaki, no i przekonałam się, czym kończy się zamówienie niedrogiej karykatury na Montmartre.

Co z Wieżą Eiffle’a ma wspólnego Eberhard Mock

W moim przypadku bardzo wiele. Kiedy pierwszy raz wjeżdżałam na wieżę, był piękny, październikowy wieczór, kolejka chętnych niedługa, a radość z podziwiania Paryża “by night” nieopisana. Kolejna wizyta, w lipcu zeszłego roku, sprawiła, że zaprzyjaźniłam się bliżej z Mockiem, oczekiwanie w kolejce trwało tyle, ile przeczytanie jednej części powieści Krajewskiego – 4 godziny. Dla mnie Wieża Eiffle’a ma zatem bliski związek z  detektywem z Breslau. Od razu dodam, że Paryż oglądany nocą wygląda piękniej niż ten “dzienny”, za to szampan na wieży zawsze smakuje znakomicie. 

ślimak na paryskim bruku
ślimak na paryskim bruku

A może zjadłabym ślimaka?

Być we Francji i nie skosztować tego stereotypowego dania? Nie, to nie w moim stylu. Kiedy tylko nadarzyła się sposobność, wykorzystałam ją. Po kilkunastu minutach od złożenia zamówienia dostałam te biedne  istoty przygotowane z czosnkiem i masłem. Chwila zastanowienia “jak to ugryźć” i potrawa zniknęła w okamgnieniu. Nie powiem, bym tęskniła za tym smakiem, ale co doświadczenie to doświadczenie.

Wersal
Wersal

Wersal – tylko z francuskim nauczycielem historii

Miałam szczęście odwiedzić to niezwykłe miejsce z Françoise i jej mężem jako przewodnikami. Do dziś w pamięci mam piękne komnaty, ciekawe obrazy i opowieści naszych francuskich przyjaciół. Myślę nawet, że mogłabym powtórzyć wszystko to, co mąż  Françoise opowiedział o wątkach napoleońskich w obrazach. Ten mały, a jakże waleczny Francuz wciąż stoi  mi przed oczyma – mam na myśli Napoleona Bonaparte i moment jego koronacji przedstawiony na obrazie Jacquesa-Louisa Davida.  

W poszukiwaniu Amelii, czyli jak zamówiłam fatalną karykaturę

Montmartre zachwycił mnie swą artystyczną duszą, jednak w tym samym momencie przygniótł przewalającymi się tłumami ludzi. Za to z niebywałą radością rozpoznałam miejsce “należące” do Amelii, dobrze znane mi z filmu o niej – scena umawiania się z mężczyzną – tuż przy Bazylice du Sacre-Coeur. Zachwycona miejscem, dałam się ponieść tłumowi Japończyków, najpierw do świątyni, a potem na pyszną zupę cebulową. Kiedy tak siedziałam na Montmartre i rozkoszowałam się francuskim obiadem, pozazdrościłam wszystkim pozującym dookoła mnie osobom i postanowiłam, że tu, na Montmartre, powstanie moja pierwsza profesjonalna karykatura. Z zapałem udałam się do artystycznie wyglądającego twórcy i ustaliłam cenę. Nie pamiętam, ile euro, ale – patrząc na rezultaty pracy – chyba zbyt mało. Stworzenie z “portretu” nie tylko nie przypominało mnie, ale na dodatek powalało swą brzydotą. Tak oto pogrzebałam nadzieję na posiadanie pięknej pamiątki z Paryża. Na szczęście w maleńkiej galerii, blisko długich schodów, znalazłam swój suwenir z miasta nad Sekwaną – piękny pierścionek z kwiatowym motywem. A karykaturę schowałam głęboko i nikomu nie pokazałam. Czeka na dobry moment:)

Na paryskim bruku

Paryż wciąż znajduje się na mojej liście miejsc do odwiedzenia. Na pewno nie latem, a jesienią, kiedy miasto złoci się i czerwieni kolorami liści na drzewach. Paryski bruk wciąż kryje przede mną wiele tajemnic, które chcę odkryć. No i wreszcie czas na romantyczny spacer zaułkami Montmartre…

Zapraszam do komentowania!

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s