Wielkopolska to miejsce, do którego często wracam. To tutaj – w południowej części regionu – są moje korzenie, a każda wizyta w rodzinnym mieście Pleszewie łączy się z przejażdżką do Gołuchowa, gdzie możemy odwiedzić zagrodę żubrów, wejść na największy głaz w Wielkopolsce, pospacerować po parku i zwiedzić piękny zamek. Szczęściarze mogą nawet spotkać Czarną Damę.
Czarna Dama w romantycznym zamku
Piękny gołuchowski zamek przyciąga spojrzenie tuż po przekroczeniu głównej parkowej.Swój romantyczny charakter zawdzięcza Izabelli z Czartoryskich Działyńskiej, która w II połowie XIX wieku dokonała remontu i przebudowy budowli. W prace był zaangażowany sam projektant Opery Lwowskiej Zygmunt Gorgolewski ( z jego śmiercią wiąże się legenda o samobójstwie z powodu rzekomych błędów w projekcie opery), a za ostateczny projekt zamku odpowiadał Francuz. Niektórzy mówią, że gołuchowski zabytek przypomina zamki nad Loarą. Ma nawet swą legendę. Opowiada ona o Czarnej Damie – Izabelli Czartoryskiej, która nocami wstaje z grobu (jest pochowana w gołuchowskim mauzoleum) i dogląda swoich włości. Jest skuteczna, bo zamek i park są prawdziwą perełką i rajem dla odwiedzających. Muzeum co prawda odwiedziłam lata temu, ale wiem, że w zamku organizowane są, poza zwiedzaniem, koncerty i inne ciekawe uroczystości.
Wizyta w zagrodzie żubrów (przy okazji też danieli) to obowiązkowy punkt programu. Moja ulubiona droga wiedzie od zamku, wzdłuż strumienia, obok malowniczego stawu, następnie przecina trasę dawnej kolejki wąskotorowej, by w końcu doprowadzić do zagrody. A tam czas na podziwianie tych dostojnych zwierząt. Można usiąść, rozkoszować się przyrodą, a nawet kupić lody w budce obok. Żubry wyglądają majestatycznie i spokojnie, a otoczenie sprzyja relaksowi. To ulubione miejsce dzieci, które zawsze z ogromną ciekawością przyglądają się ogromnym zwierzakom.
Może nad jezioro?
Gołuchów słynie też (przynajmniej tak było dawniej) jako kąpielisko. Ja sama pamiętam liczne wizyty nad wodą, w tym jeden biwak klasowy, kiedy byłam nastolatką i kiedy to musieliśmy przechodzić przez płot. Minęło tyle lat, a nieszczęsny płot został w mej pamięci, tak samo jak głaz świętej Kingi, który według legendy został rzucony przez diabła, gdy kur zapiał o wschodzie słońca. Niegdyś ten głaz wydawał mi się tak ogromny, dzisiaj, choć imponującej wielkości, o podobne odczucia – jak w dzieciństwie – nie przyprawia.
Tym, którzy zawitają do Wielkopolski Południowej albo w drodze z Poznania do Kalisza lub Łodzi znajdą wolną chwilę, polecam przystanek Gołuchów. Atrakcje gwarantowane, a na końcu zawsze można wypić dobrą kawę w cieniu zamku i beztrosko puszczać bańki mydlane, co mnie się zdarza dość często, gdy odwiedzam włości Czarnej Damy.