Rozpoczynam od tej ulicy nieprzypadkowo, gdyż Stambuł to jedno z moich najbardziej ukochanych miast, chyba ze względu na prawdziwą wielokulturowość. Miałam szczęście gościć tutaj aż sześć razy, nadal jednak nie mam dość i wciąż metropolia nad Bosforem znajduje się na mojej liście miejsc do odwiedzenia. Stambuł ma tyle twarzy, ile kultur wpłynęło na jego życie codzienne. A İstiklâl Caddesi jest w moim przekonaniu ulicą, która najbardziej pokazuje jego różnorodność. Codziennie przemierzają ją tłumy ludzi, w przewodniku wyczytałam, że jednego weekendowego dnia jej bruk nawiedzają trzy miliony przechodniów. Czyż nie jest to imponujące? Moja wędrówka İstiklâl Caddesi zawsze rozpoczyna się za Mostem Galata (wędruję od dzielnicy Sultanahmet), gdzie wsiadam w podziemną kolej i po przejechaniu 573 metrów wysiadam na stacji Tünel Meydani. To tutaj bierze swój początek lub ma koniec İstiklâl Caddesi. Zmierza ona do słynnego Taksim Meydani (Placu Taksim), prawdziwego serca współczesnego Stambułu. Przechodzień może przejść całą jej długość 1,4 kilometra lub skorzystać z zabytkowego tramwaju. Koszt niewielki, a zawsze to ciekawe urozmaicenie. Samą İstiklâl Caddesi trudno opisać w kilku zdaniach. Przypomina rzekę z rwącą falą przechodniów, a na jej “brzegach” mieszczą się butiki, kawiarnie, restauracje, wielkie sklepy, kościoły, szkoły, ambasady. W licznych, bocznych uliczkach zawsze znajdziemy kafejki i ludzi rozkoszujących się turecką kawą. İstiklâl Caddesi to także miejsce protestów, marszów i strajków. Za każdym razem byłam świadkiem manifestacji. Zawsze robiło to na mnie ogromne wrażenie, tym bardziej, że protestom towarzyszył kordon uzbrojonej po zęby policji. Tutaj też zobaczymy wystawy pod chmurką, tuż przed Euro 2012 miałam szansę podziwiać zdjęcia Gdańska. I to w samym sercu ulicy. Przy İstiklâl Caddesi mieści się też mój ulubiony bar z najlepszymi na świecie tureckimi potrawami. Zawsze zamawiam za dużo, bo po prostu nie jestem w stanie oprzeć się bajecznie przyrządzonej oberżynie. Każdy spacer po İstiklâl Caddesi kończę kawą w jednej z maleńkich kafejek. Zawsze też obiecuję sobie, że jeszcze tu wrócę. I oczywiście dotrzymuję słowa. Następna wizytę zaplanowałam na marzec przyszłego roku.
