
Moje rodzinne miasto nie jest duże. Nie znajduje się nad malowniczą rzeką. Nie można dojechać tu nawet koleją. Zawsze jednak chętnie do niego wracam, z radością patrząc, jak się zmienia. Z przyjemnością odkrywam nowe, ciekawe miejsca i z zainteresowaniem śledzę informacje na temat lokalnych inicjatyw. Dzisiaj zapraszam Was na spacer ulicami mojego miasta.

Poznańska – królowa pleszewskich ulic
To moim zdaniem najdłuższa pleszewska ulica. Wita ona wszystkich wjeżdżających do Pleszewa od strony stolicy Wielkopolski i ciągnie się aż do Rynku. Mieszczą się przy niej nie tylko domy i kamienice, ale także zabytkowy kościół pw. świętego Floriana, liceum Staszica, kino Hel, cukiernia u Vogta, a także liczne sklepy. Właśnie wymieniłam kilka miejsc, które były dla mnie ważne, gdy mieszkałam w Pleszewie. Kościół to przede wszystkim wspomnienie śpiewów w chórze i jako solistka. Piękne liceum przypomina o wszystkich przyjaźniach i wydarzeniach, które były moim udziałem. Te wspomnienia są nawet bardziej sentymentalne od poprzednich. Z kolei kino Hel przywodzi na myśl te chwile, gdy trudno było dostać się na film, na przykład na popularną w tamtych czasach “Akademię Pana Kleksa”, jak i momenty, kiedy z trudem zbieraliśmy garstkę miłośników kina, by przekonać panią w kasie do emisji dzieła. Cukiernia Vogtów, choć dzisiaj dużo większa niż dawniej, kojarzy mi się z lodami, które kupowałam tam jako dziecko. Smaków było zaledwie kilka, ale ja i tak zawsze wybierałam śmietankowy. Te same sprzedawczynie, z poważnymi minami, uważnie nakładały porcje pysznych lodów. Od Vogtów niedaleko już do Rynku, czyli serca miasta.

Zrobić szajbę wokół Rynku
Właśnie zastanowiłam się, czy tak się właśnie mówiło. Niech wypowiedzą się Ci, którzy nadal robią szajbę wokół Rynku, czyli objeżdżają lub obchodzą Rynek dookoła. To tutaj w dawnych czasach można było spotkać znajomych, a dzisiaj można zasiąść na przykład w ogródku piwnym przy Karafce i popatrzeć na ratusz, a może bardziej na przechodniów. Ja bardzo lubię to robić. Szczególnie, gdy staram się rozpoznać twarze i przypomnieć sobie imiona ludzi. Nieodłączną częścią “panoramy” Rynku jest stojący nieopodal, przy Placu Kościelnym, kościół pw. Ścięcia Świętego Jana Chrzciciela. Z Rynku możemy przespacerować się ulicą Sienkiewicza, która przepięknie wygląda, gdy stoimy na rogu ulicy Zamkowej.

Idziemy na banę
Bana po wielkopolsku to pociąg. Niestety pleszewska wąskotorówka już nie dowiezie nas na zwykły pociąg do Kowalewa, by tam złapać kolejny na przykład do Poznania. Dzisiaj piękny, ceglany budynek przypomina o tym długim, kolejowym epizodzie w życiu miasta. Przed nim wciąż stoi lokomotywa, na którą można się wspiąć i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. My natomiast kierujemy się w ulicę Ogrodową, mijamy moją dawną podstawówkę oraz budynek dawnej synagogi i wpadamy na pyszną kawę i kanapkę do City Cafe, to moje ulubione, kawowe miejsce w Pleszewie. Kawiarnia mieści się w Galerii Zamkowej, gdzie zawsze w jednym z butików znajdę coś ładnego dla siebie.
Spacer po Pleszewie mógłby trwać dłużej, jednak ja wybrałam te miejsca, które zawsze odwiedzam, gdy wpadam do mego rodzinnego miasta. Gdy będziecie w drodze z Poznania na Śląsk lub do Łodzi, warto zatrzymać się tutaj, by choćby wypić dobrą kawę i skosztować coś słodkiego, wszak to miasto cukierników i piekarzy.