Okolice Góry Gradowej w Gdańsku to miejsce, które z pewnością warto odwiedzić nie tylko ze względu na Hewelianum (centrum nauki), czy punkt widokowy, z którego roztacza się panorama miasta, można tutaj także odwiedzić Cmentarz Nieistniejących Cmentarzy oraz ciekawą świątynię polskokatolicką pw. Bożego Ciała. I cmentarz, i kościół schowały się w cieniu góry, może to sprawia, że oba miejsca są niejako zapomniane przez turystów.
Mumia Teodora
Co prawda świątynia przyciągnęła mą uwagę nie ze względu na mumię, o której do momentu odwiedzenia przedsionka nie miałam pojęcia, ale z powodu arcyciekawej zewnętrznej ambony. Dzięki artykułowi zamieszczonemu w gablocie parafialnej nie tylko poznałam historię tego “cudu” architektonicznego, ale także tajemnice kościoła. Ta czternastowieczna świątynia jako jedna z dwóch przeżyła zawieruchę II wojny światowej, tracąc jedynie witraże. Niestety, bezpańskie lata 1945-1946 okupiła utratą dwóch dzwonów, organów, a także mechanizmu zegara. Poszukiwacze skarbów przeszukali także podziemia kościoła, w tym trumny. Jedna z nich do dzisiaj jest otwarta. Kryje w sobie mumię Teodora, prawdopodobnie osiemnastowiecznego pastora świątyni.
Trędowaci kontra dom spokojnej starości
Kościół pełnił funkcję przyszpitalnego miejsca modlitwy. Najpierw w jego sąsiedztwie mieścił się szpital dla trędowatych, a później luksusowy dom starości. Znawca Gdańska, profesor Januszajtis, podaje, że jego pensjonariusze zjadali 40 wołów rocznie. Dla osób przebywających w szpitalu wybudowano na początku XVIII wieku zewnętrzną ambonę, pensjonariusze słuchali kazań na świeżym powietrzu. Kazalnica (ambona) wpisuje się w protestancki zwyczaj kazań na powietrzu, których prekursorem był w Gdańsku Jakub Hegge (XVI w.). Kościół pw. Bożego Ciała służył ewangelikom do 1945 roku.