Edukacja po turecku

Właśnie wróciłam z dalekiej służbowej podróży – tym razem dzięki projektowi dotarłam do Tokatu, miasta położonego w regionie Morza Czarnego, aż 800 km na wschód od Stambułu. Z ukochanej Turcji przywiozłam wiele wspomnień. Dzisiaj chcę jednak zacząć od wrażeń związanych z turecką szkołą, bo zrobiła ona na mnie ogromne wrażenie. Nie będzie to tekst o poziomie edukacji, ale o pasji, energii i atmosferze Gaziosmanpaşa Ortaokulu, czyli tokackiej szkoły, którą miałam przyjemność poznać.

W tureckiej szkole panuje  przyjacielska atmosfera. Przez gabinet wicedyrektorów przewijają się dziesiątki dzieci, nauczycieli, rodziców – przychodzą tu, by załatwić sprawę, porozmawiać, czy wypić kawę lub herbatę, którą dostarcza jeden z pracowników obsługi. W pokoju wicedyrektorów panuje gwar, jeszcze większy – gdy w szkole rozbrzmiewa muzyka zwiastująca przerwę (w żadnej ze szkół nie słychać dzwonka).

Nad szkołą pieczę sprawuje dyrektor – pan Mustafa, który wita nas w progu placówki, gości w swym gabinecie i bierze udział w warsztatach i spotkaniach projektowych. Wizycie w dyrektorskim pokoju towarzyszy wymiana upominków, a także tradycyjne mycie rąk wodą kolońską. Nad gabinetem, jak i całą szkołą czuwa Mustafa Kemal Ataturk (ojciec Turków), reformator i twórca republiki tureckiej. Kto zna Turcję i  jej historię , ten wie, że portret Ataturka to nieodłączny element rzeczywistości – w szkole, biurze, na ulicy, w restauracjach. Wszędzie. Nawet w podręczniku do muzyki.

Tokacka szkoła, w której uczy się grubo ponad tysiąc uczniów w wieku 10-14 lat, pracuje na dwie zmiany.  Lekcja trwa 40 minut, uczniowie mają sześć lekcji dziennie, nie płacą za podręczniki. Na rano przychodzą starsi, popołudniami uczą się młodsi. Lekcje zaczynają się od apelu porządkowego  na placu. Nad postępami w nauce czuwa ponad stu nauczycieli, którzy pracują 22 godziny tygodniowo. Miałam przyjemność uczestniczyć  w lekcji o prawach tureckich kobiet, a także zajęciach nauk ścisłych i języka angielskiego. W pamięci pozostanie mi na zawsze niezwykła lekcja poprowadzona przez nauczyciela – eksperymentatora. Razem z co najmniej setką uczniów obserwowałam wystrzelenie wodnej rakiety w powietrze, a także wiele innych doświadczeń. Pasja i zaangażowanie Alego, bo tak miał na imię, są godne naśladowania.

Poza szkołą partnerską odwiedziliśmy jeszcze dwie inne, prestiżowe placówki – jedną kształcącą przyszłych lekarzy, drugą artystyczną. Wszędzie ujęła nas otwartość, gościnność, a także nowoczesność i wyposażenie. My o tym ostatnim  możemy pomarzyć. W każdym razie najpiękniejszym wspomnieniem ze szkół jest atmosfera w nich panująca: otwartość, dialog i czas dla drugiej osoby – to coś, co odczuwałam na każdym kroku. Bo jak przewrotnie  mawia dyrektor Mustafa: “nigdy nie spaceruje sam”.

1 thought on “Edukacja po turecku”

Zapraszam do komentowania!

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s