Każde wakacje przynoszą coś nowego – ludzi, miejsca, smaki, a także kłopoty. Niestety, bez nich życie pewnie nie byłoby aż tak ciekawe. Zacznę od tego, że tegoroczne wakacje były najkrótszymi w moim życiu, tak więc z niecierpliwością wyczekiwałam 16 lipca, kiedy to wsiadłam w nocny samolot do Larnaki, mojej wakacyjnej destynacji. Jeśli myślicie, że doleciałam tam, gdzie chciałam, jesteście w błędzie. Ocknęłam się z płytkiej drzemki w momencie, gdy kapitan informował o konieczności kołowania nad lotniskiem w Larnace. Lipcowa mgła uparcie nie odpuszczała i w końcu wylądowałam na drugim krańcu Cypru – w Pafos. Dodam tylko, że w Larnace czekał na mnie towarzysz podróży, którego lądowaniu mgła nie była straszna.
