„Takie dziury jak Sandomierz mają jedną niezaprzeczalną zaletę: wszędzie jest blisko. Zaraz po otrzymaniu telefonu od szefowej prokurator Teodor Szacki z westchnieniem ulgi zostawił zainteresowaną nim w nużący sposób Klarę i opuścił wynajmowaną kawalerkę w kamienicy na Długosza. Mała, brzydka i zapuszczona, miała jedną zaletę – położenie. Na Starym Mieście, z widokiem na Wisłę i zabytkową szkołę średnią, którą założyli w XVII wieku jezuici. Wyszedł z budynku i szybkim krokiem dotarł do rynku, ślizgając się na wilgotnych kocich łbach. Powietrze było jeszcze po zimowemu rześkie, ale czuło się, że to już ostatnie takie chwile”.
