Do Gandrii (dzielnicy szwajcarskiego Lugano) wiedzie malownicza ścieżka wijąca się na skarpach tuż nad Jeziorem Lugano (Lago di Lugano). Kiedy w sierpniowe popołudnie opuszczam dzielnicę Lugano zwaną Castagnola i kieruję się w stronę ukrytej wśród oliwnych wzgórz Gandrii, nie wiem jeszcze, jakie malownicze widoki czekają na mnie tuż za kamienną bramą oliwnej ścieżki.
Aż trudno uwierzyć, że już 800 lat p.n.e. przebiegał tędy szlak.Wiele wieków później na rozpościerających się nad jeziorem zboczach rosły oliwki oraz morwy. Gandria słynęła z oliwy, a także produkcji jedwabiu. Drzewa morwy wykarmiły niejednego jedwabnika. Niestety, zima 1709 roku okazała się zbyt sroga dla oliwnych drzew i gandryjska oliwa zniknęła z rynku. Za to tereny tędy stały się sławne ze względu na przemyt – brak drogi i konieczność przedzierania się przez góry służyły przemytnikom. Dopiero w 1935 roku, dzięki wybudowanemu tunelowi, miejscowość doczekała się połączenia drogowego z Lugano.
Droga do Gandrii pnie się pod górę. Na spragnionego wody wędrowca czekają liczne wodopoje, a oczy nie mogą nacieszyć się widokiem jeziora. Wielki błękit, słońce, młode drzewa oliwne i … jaszczurki. Są wszędzie, w każdej skalnej szczelinie, wśród traw, na kamieniach. Są nieodłącznym elementem krajobrazu. Prawie trzykilometrowa ścieżka doprowadza mnie do Gandrii. Nie wjedzie tu samochód. Kamienne schody pną się w górę, by po chwili prowadzić do kościółka, nad jezioro lub do jednej z obleganych przez turystów knajpek, którzy najchętniej przypływają tutaj łodziami.
Gandria ma swój urok. Otulona wodami jeziora, spokojnie odbija się w jego toni. Warto znaleźć zapomniany przez wszystkich zaułek ze starą ławeczką i w ciszy kontemplować niebywałej urody miasteczko.